Udało mi się znaleźć na chwilę towarzystwo, w postaci Chińczyka, który jedzie wzdłuż wybrzeża. Było to o tyle fajne, ze mogłem z nim pogadać w inny sposób, niż na tylko migi. Dojechaliśmy razem do miasta Shanhaiguan, gdzie znajduje się jedna z końcówek wielkiego chińskiego muru. Całe miasto to stara twierdza, ale tutaj nigdy nie wiadomo, co jest zabytkiem, a co kopią wykonaną na nowo. Częściej spodziewałbym się tego drugiego.
W tym właśnie miejscu rozdzieliliśmy się, a ja uciekłem w góry. Chwilę potem miałem kolejną ulewę nad głową. Tutaj jak już zacznie padać, to pada aż do nocy. Generalnie, to jest tu przed porą deszczową, wszystko jest wyschnięte i nie ma tyle wody, co w górach wschodniomandżurskich. Roślinność też jest inna, pełno tutaj sadów, drobnych krzewów. Przypominają mi się Bałkany.
Przyjechałem się do Chengde, miasta pełnego zabytków. Nie lubię zwiedzać wnętrz, więc tylko objechałem całość i uciekłem od tego, bądź co bądź, dużego miasta. Trochę na zachód, a następnie na północ, znajdują się góry, które są bramą na step. Step też nie wygląda już tak, jak kilka lat temu. Rząd chiński realizuje projekt zalesiania tych obszarów, jako ochrony przed pustynnieniem. Mi bardziej przydały się drzewa, jako ochrona przed wiatrem, który potrafi dać się tu we znaki. Tak poza tym, to całkiem fajne tereny do jazdy. Jak ktoś lubi patrzeć w przestrzeń i mieć ciszę, to może tutaj zajrzeć, nie jest to zbyt daleko od Pekinu.
Pierwsza awaria, wczoraj wyjmowałem dwa druty z opony. Mondiale nie bardzo lubią błoto, ale po piachu idą jak potrzeba. Spodziewam się więcej tego drugiego.
PS. Widzę, że jest problem z obrazkami, ale na to będę mógł coś poradzić dopiero w Ułan Bator.