Zielone Góry
Na razie wszystko zgodnie z planem.
Wylądowałem w Pekinie i spędziłem dzień ze Scottem z Warmshowers. Poza oczywistym faktem, ze miasto to moloch, nie wygląda wcale tak źle, jak to sobie wyobrażałem. Jest zielono i dość schludnie, nie ma porównania z prowincją. Ponadto trafiłem na czyste, błękitne niebo, gdy odjeżdżałem już takie nie było.
Co do chińskich kolei, to też bedzie wymagało komentarza po powrocie. Jest nieco dziwacznie.
Wszelkie dziwactwa potęgują się, jeśli nie znasz słowa po chińsku. Wytłumaczenie na stacji benzynowej, że chce paliwo do kuchenki, udało się dopiero za 3 razem. Tak serio, to czasem łatwiej znaleźć kogoś z angielskim w mandżurskiej wiosce, niż w mieście.
Dojechałem do Jilin i jestem gdzieś z grubsza za Fusongxian. Zielone wzgórza, ale jak pojedzie się w wyższe góry, to i śnieg się znajdzie.
Z awarii, zauważyłem rysy na karbonowej sztycy, szybko się jej pozbyłem. Ponadto w transporcie pękł hak sakwy. Na razie zastępstwo w postaci dwóch trytytek daje radę. „Zgubiłem” też śruby od tarcz, schowałem je tak dobrze, że znalazłem je dopiero następnego dnia.
Pozdrowienia dla zlotu podrozerowerowe.info, bawcie się dobrze!