Pętla po Skandynawii – Start!

Na Łotwę

Rano jazda idzie wyjątkowo opornie, zajeżdżam do miasta na drugie śniadanie. Pod sklepem zagaduje mnie Litwin, któremu narzekam na płaskość. Kawałek za miastem modlitwy zostały wysłuchane, trafia się pagórkowaty i ładny fragment, okupiony dziurawą drogą. Tłukę się nią aż do Szawli, by zajechać na „Via Balticę”. typowy obrazek dla krajów byłego ZSSR, wielka tablica na wlocie do miasta. Wspomnieć należy o charakterystycznym elemencie, typowym dla krajów byłego ZSSR. Wielkie betonowe tablice – pomniki przy wjeździe do miast. O niedalekiej historii świadczy także fakt, że łatwiej się tutaj dogadać moim łamanym rosyjskim, niż angielskim. Czy masz kłopoty z krzyżem? Pan w niebieskim też ma problemy, by to ogarnąć. Po drodze zahaczam o miejsce pielgrzymkowe, górę krzyży. Większość podróżnych zatrzymuje się tutaj, choć na chwilę. Wstęp wolny, parking nie :) Wiatr w pysk nie pomaga mi dzisiaj, ale nie jedzie się źle. Ruch słabnie z powodu mijanek, droga jest w remoncie, niewątpliwie koniecznym. O ile Litwa sprawia nie najgorsze wrażenie, to wjazd na Łotwę przygnębia. Pogranicze wygląda jak z kawałów o Łotyszach, rozpadające się budynki, rozpadająca się droga, szpaler drzew wzdłuż niej, a za nim wielkie nic. Decyduję się przejechać tego samego dnia przez Jełgawę, bo zaczynają się bagna. ratusz w tym samym mieście, w barwach narodowych. Ciężko o jakieś godne miejsce na nocleg, więc zajeżdżam na pustą stację kolejową za miastem i rozbijam się w pobliżu. Co jakiś czas przejeżdża spalinowy potwór, ciągnący masy towaru. Trudno go nie zauważyć, bo gdy się porusza, dookoła wszystko wpada w wibracje. Mimo tego, śpi się całkiem nieźle, zero ludzi, brak komarów, sucho.

Ryga

O poranku wita mnie kolejny słoneczny dzień, czas ruszyć do Rygi. Przeznaczam parę godzin na kręcenie się po mieście, wypracowałem wystarczająco duży zapas czasu, by się nie spieszyć. Jakoś tak znajomo

Miasto ma mocno postsowieckie naleciałości, komunikacyjne też. Przebijanie się tutaj z załadowanym rowerem to katorga. Za to jest co podziwiać, architektonicznie określiłbym to jako połączenie Gdańska i starej Łodzi.

Ryga od zachodu pomnik wolności, z wartownikami

Pozytywną niespodzianką było także wprowadzenie Euro na Łotwie, jedna waluta w portfelu mniej. Ciekawostką jest na pewno spotkanie z Jechowymi. Zostałem zaczepiony w trakcie odpoczynku w miejskim parku. Przybyli z Finlandii, by zbierać szeregi na Łotwie. Niewątpliwie byli przygotowani na każdą ewentualność, mając swoje gazetki również po angielsku ;)

Wydostanie się z miasta to jazda po czymś przypominającym albańską autostradę. Na szczęście kawałek dalej robi się normalna droga, długie proste i sosnowe bory. Jakiegoś polskiego kierowcę tak pochłonęły, że postanowił wjechać tam z naczepą.

nocleg nad Bałtykiem, już po estońskiej stronie

Przejeżdżam przez następną granicę. Od razu zaatakowało mnie robactwo. Poratowałem się wjeżdżając na plażę, słońca jak widać nie lubią. Woda całkiem ciepła, ale żeby zanurzyć się całkowicie to trzeba by iść ładne setki metrów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.