Szczecin
Kolejny ciepły dzień, wiatr bez zmian. Rozbicie namiotu w lesie było dobrym pomysłem, nie ma tutaj tyle wilgoci, co na polu.
Po Niemczech jedzie się opornie, dużo otwartej przestrzeni i wręcz upiornie płasko. Jeszcze ostatnie zakupy w Euro i toczę się do granicy. Tutaj już sporo lżej, gęste lasy i ciągle dość równe drogi.
Wyjaśnić należy też pewien drobny fakt. Ten dzień, to urodziny mojego zmarłego przed paru laty wuja, który jest tutaj pochowany. Oczywiście jadę go odwiedzić i wprawiam w konsternację rodzinę, która również przyszła w tym momencie nad grób. 60 dni w podróży, ale wyczucie czasu jest. Zostaję ściągnięty na nocleg.
Z powrotem w kraju
Tradycyjnie wylądowanie u kogoś na nocleg, kończy się tym, że ciężko jest znaleźć czas na sen. Opóźniam zwyczajową pobudkę i ruszam późnym rankiem w dalszą drogę. Na ulicach luz, szybko odbijam po gminę Kołbaskowo i szukam wylotu z miasta. Po chwili błądzenia znajduję boczną drogę przez puszczę, którą prowadzi solidny, jak na te okolice, podjazd.
Dalej starą trójką, na Barlinek, po czym na trasę Choszczno-Drezdenko, przy której ląduję na nocleg. Kolejny dzień z piękną pogodą, aż dziwne.
Tuż przed zjechaniem do lasu urywa się nit w sakwie, w tej samej, w której urwał się wcześniej hak.
Po zagubioną gminę
Wieczorem i w nocy dookoła mnie rozchodziły się dziwne dźwięki. Ryki jak z rogu i poruszające się stworzenia, które łamały pod sobą gałęzie. Jelenie na rykowisku? Rano po tym wszystkim nie było śladu, jedynie wilgoć przeszkadzała.
Szybko przejechałem przez dolinę Noteci po zagubioną gminę. Pierwsze polskie zakupy w Wałczu i dokończyłem jazdę po DK22. Za Jastrowiem wpierdzieliłem się w skrót, trochę mojej w tym winy, trochę mapy, która zarośniętą ścieżkę przez pola, szumnie określiła jako drogę. Ogółem ciekawe okolice, zwłaszcza przy rewelacyjnej pogodzie.