Zdobycie przylądka nie oznaczało końca wrażeń, to przecież nawet nie trzecia część drogi! Dalszy plan zakładał włóczęgę po dalekiej północy.
Do Alty
Spędziłem ostatnią noc na Mageroyi, wiało jak cholera, o poranku również, ale wbrew pozorom sen był dobry, patent z przywiązaniem namiotu linkami zdał egzamin. Zjadłem śniadanie, zapieprzyłem rolkę toaletowego, który ktoś zostawił i wjechałem do tunelu. Po drugiej stronie było już o wiele cieplej i słoneczniej. Mogłem zdjąć zimowe ubrania i walcząc z wiatrem dotoczyć się do krzyżówki E6 z E69.
Następnie czekała mnie górska droga do Alty, przez płaskowyże, gdzie góry widzi się tylko na horyzoncie. Po drodze mija się i wyprzedza sporą ilość sakwiarzy. Na razie pogoda nie dobija.
Dookoła Fjordów
Noc spędziłem w dolince między zboczami, przez co rano było dość rześko. Słońca póki co nie ma, wisi mgła. Jem śniadanie i zauważam trójkę sakwiarzy jadących w stronę Nordkappu. Ja ruszam w przeciwnym kierunku, by uzupełnić zapasy w Alcie. W sobotę miasto jest wyludnione ponad normę, w sklepie oprócz ekspedientów i mnie, nie ma nikogo. Przyszło mi też zaznajomić się z automatem do wydawania reszty. Cóż, nie jest to trudne, jeśli bilon ogranicza się do trzech rodzajów monet. Kiedy u nas zrezygnujemy z miedziaków?
Za miastem trafiam na nowe tunele, zamknięte dla rowerzystów. Są na tyle świeże, że nie ma ich w
Norwegian Tunnels POI, są już za to w OpenStreetMap, która ładnie prowadzi mnie objazdem.
Dojeżdżam do Langfjordu, gdzie pogoda staje się lepsza, a widoki od razu zyskują na atrakcyjności. Droga jest mocno pofalowana, nabija się dużo przewyższeń, nie jadąc zbyt wysoko. Po drodze trafia mi się tylko jedna przełęcz, niezbyt wysoka. Jedno z niewielu miejsc, gdzie resztki śniegu są „namacalne”.
Nocleg funduję sobie kawałek dalej, przy rzece, w miasteczku Oksfjordhamn.