Cafayate-Chilecito

Początkowa stacja kolejki w Chilecito

Rano niewyspany ruszam na wycieczkę. Powód do postoju w Chilecito jest zasadniczo jeden, jedno z największych inżynierskich cacek początku dwudziestego wieku. Kiedyś Chilecito było górniczym miasteczkiem, stanowiącym końcowy punkt kolei żelaznej. W górach Sierra Famatina wydobywano minerały, ale nie było łatwe logistycznie, aby je zwieźć w dół. Chilecito jest na 1100 metrów, a najwyższy szczyt masywu ma grubo ponad 6000 metrów. Kopalnia znajdowała się na 4600 metrów. Z inicjatywy angielskiej korporacji, niemiecka firma skonstruowała i zmontowała na miejsce kolejkę linową o łącznej długości 34 kilometrów. Po drodze wagoniki zaliczały 9 stacji, na której były wypinane i przetaczane ręcznie na następny odcinek. Dróg nie było, więc elementy kolejki wnoszono przy pomocy mułów. Napęd pomiędzy sekcjami stanowiły maszyny parowe.

Anglicy zwinęli się stąd wraz z rozpoczęciem pierwszej wojny światowej, a sama kolejka pracowała jeszcze przez dekadę, później nie kontynuowano wydobycia.
W latach 90 ponownie uruchomiono sekcję do stacji nr 2 dla ruchu turystycznego. Komuś się zapomniało, że kolejka spełnia wyłącznie standardy bezpieczeństwa z początków wieku, co nawet jak na Amerykę Południową jest dość skromnym wynikiem. Efektem było zderzenie się dwóch wagoników na trasie i ich wypięcie wraz z pasażerami. Od tego momentu kolejka z ludźmi już nie jeździ.

Chilecito widziane z drugiej stacji

Postanowiłem odwiedzić pierwsze trzy stacje, które są łatwo dostępne z Chilecito. Do stacji numer 2 można nawet dojechać asfaltem. Można też dotrzeć do trzech ostatnich, ale to wymaga parodniowej przeprawki przez góry i dojechania tam od drugiej strony. Na to już czasu nie miałem.

Druga stacja, obecnie przerabiana na knajpę

Dotarcie do stacji numer 3 jest już odrobinę bardziej skomplikowane. Trzeba pojechać szutrową drogą za Santa Florentina, w górę rzeki. Kawałek za połączeniem rzek trzeba przejechać przez bród i odbić w bok na prawdziwą rąbankę. Jest ciepło, więc chłodzę się w potoku. Wpadłem na genialny pomysł, by założyć mokrą koszulkę na siebie. Jednak zapomniałem, że już swoje lata mam, więc po tym będę miał całkiem spory problem, by leżeć na plecach bez bólu.

Ta jest położona w mniej dostępnym miejscu

Na końcu drogi pod stację nr 3 znajduje się czyjeś rancho, ale teren jest otwarty. Trzeba tylko zamknąć za sobą bramę, żeby krowy nie uciekały. Jeszcze kawałek spaceru po górskiej ścieżce i jestem na miejscu. Stacja jest zupełnie otwarta i nie ma problemu, by trochę się rozejrzeć i popatrzeć jak to kiedyś mogło działać. Stoi mechanizm napędowy, piec parowy i zbiornik z wodą wybudowany nad stacją. Nie ma śladów wandalizmu, zapewne właściciel rancza pilnuje terenu.

Zwijam się w drogę powrotną do miasta. Wskoczę jeszcze po drodze na obiad, wezmę prysznic i mimo godziny mocno popołudniowej ruszę w dalszą drogę. Na Yamilę nie będę czekał. Od towarzystwa ludzi bardziej cenię święty spokój.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.