Chiński Ałtaj

Rano wszystko paruje, ale jest całkiem przyjemnie. Szybko dojeżdżam do miasta Burqin, udaje się jeszcze załapać na menu śniadaniowe w knajpie. To o tyle fajne, że wybieram sobie wszystko co chce z rozstawionych naczyń, a potem zostaję podliczony.

W mieście udaje mi się znaleźć sklep sportowy, w którym mają jakieś namioty. Usiłuję przekazać, że potrzebuję tylko śledzi. Mam szczęście, akurat w sklepie przymierza buty Chinka, która zna angielski. Niestety tutaj samych śledzi mi nie sprzedadzą, ale jest jeszcze parę sklepów w okolicy. Prowadzi mnie do następnego, tutaj dokupuję pełen zapas. Ponoć mieszka w sąsiedniej do Kanas dolinie i zachęca do wizyty, ale czasu, aby zwiedzić obie, niestety nie mam. Czas w drogę.

Zbiornik retencyjny i miejsce wypoczynku

Pozostało jechać w górę, dość tłoczną drogą S232. Przecina ona ośrodki wokół zbiorników retencyjnych, pola uprawne i całą masę piachu.

Łachy piachu

Chętni wypożyczają quady i terenówki, by pobawić się w tej piaskownicy. Tymczasem ja jadę na przełęcz, do kotliny przy rzece Burqin. Wybudowano tutaj przy drodze nowe miasteczko, w pseudoeuropejskim stylu. Zapewne w celach turystycznych, choć jeszcze nic nie było wykorzystane. Właściwa wieś jest po drugiej stronie rzeki, tam jest większy ruch i kilka knajp.

Wybudowane, puste zabudowania Znowu w górę

Po obżarciu się do oporu szaszłykami, powoli podjeżdżam następny podjazd. Tutaj serpentyn jest już całkiem sporo, ale pod wieczór wszystko jest w cieniu. Na wieczór ląduję wśród zielonych górskich łąk i ustawiam namiot na pagórku. Jak przyjemnie chłodno.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.