Jezioro Hovsgol i dolina Darhad

Zgodnie z zasadą, że dobra pogoda jest dokładnie co drugi dzień, teraz nadeszła pora na słońce. Skierowałem się do ostatniej wioski w dolinie, Czagaanuur, leżącej na brzegu jeziora o tej samej nazwie. Pozorna płaskość drogi nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości

Jest płasko, taaa.

Jeździ się po tym ciężko, ale właściwie nie ma tutaj błota ani piasku. Tylko twarda gleba, na której można się dobrze rozpędzać. W nawigacji miałem włączone wskazówki, gdy na ekranie przeczytałem komunikat „wjedź na prom”, myślałem, że to jakiś żart. Okazuje się, że absolutnie nie. Na rzece Mały Jenisej, z racji sporej głębokości, funkcjonuje drewniany prom, napędzany nurtem i siłą mięśni. Jak na kraj, w którym raczej jest deficyt inżynierów, jest to fajna niespodzianka.

Początkowo nie wierzyłem, że w kraju, w którym ciężko o most, znajdzie się prom. A jednak!

Po drugiej stronie rzeki, w chatce, jest gość, który obsługuje i konserwuje ten wynalazek. Poinstruował mnie, jak odbezpieczyć platformę, trochę ciągnięcia liny i jestem na drugim brzegu. Aby dostać się do wioski, trzeba jeszcze przejechać przez dwa wzgórza, z czego jedno jest dość absurdalnie nachylone. Zapewne istnieje jakaś inna ścieżka, ale trzeba byłoby jej poszukać. Kawał fajnej drogi.
W wiosce funkcjonuje posterunek wojskowy, ale nikt się mnie o nic nie pytał. Zerknąłem co tam mają w sklepie. Chińskie ciuchy, części do motocykla i trochę żarcia. Są nawet ruskie ciastka, no to biorę kilka. Jestem w porze obiadowej, więc udaje mi się znaleźć barek, w którym stołują się pracownicy pobliskiej budowy. Domowy makaron z baraniną, mniam. Jedyne co jest dalej za wioską, to pasterze reniferów w górach. Daruje sobie tą atrakcję, bo to już bardzo blisko granicy, a ja pozwolenia nie mam. Pozostaje wrócić tą samą drogą, czyli na prom i do poprzedniej wioski.

Wracam tą samą drogą

Piękna pogoda robi robotę, widoki w dolinie są zupełnie odmienne od reszty kraju.

Jaki lubią śnieg

Rzadko palę ogniska, gdy jeżdżę sam. Lenistwo zwykle wygrywa, ale tym razem zebrałem suszków po karłowatych brzozach i zrobiłem trochę dymu, by odstraszyć owady. Z oglądania nocnego nieba nic nie wyszło, za dużo chmur. W Mongolii całkowicie bezchmurne niebo to rzadkie zjawisko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.