Następnego dnia miałem do przejechania kawałek ciekawej drogi, z maksymalną wysokością troszkę poniżej 2000 metrów. Pusta droga, robiłem za poganiającego kozy.
Na szczycie przełęczy zrobiłem chwilę przerwy. Choć miałem teraz zjeżdżać w dół, droga nie była taka prosta. Wiatr od oceanu robi swoje. Choć pomagał mi wczoraj, dziś mam go w pysk. Jadę do La Sereny, główną drogą 41. Droga znowu oflagowana turystycznie, bo dolina Elqui ma symboliczne znaczenie, związane z noblistką, Gabrielą Mistral.
W okolicach zbiornika Puclaro wieje na tyle mocno, że niektóre fragmenty muszę jechać tempem spacerowym. Udaje mi się jednak zajechać do miasta na wieczór. Nocuję w hostelu, niemalże odludnym o tej porze roku. Nocleg przyda się, by wyruszyć z rana w dalszą drogę, z pełnymi zapasami.