Wybrzeże Atakamy

Dotarłem do trzeciego regionu Chile, nazwanego po prostu Atakama. Aby przedostać się na północ, trzeba jechać przez pustynię. Może być to całkiem przyjemne doświadczenie.

Lubię pustynie. Głównie za swobodę poruszania i przestrzeń po horyzont. Większa część wcale nie wygląda jak piaski Sahary, ani nie jest strasznie gorąca. Wybrzeże Atakamy ma specyficzny klimat, związany z zimnym Prądem Peruwiańskim (Humboldta). Tak jak Golfsztrom sprawia, że w Europie jest cieplej, niż by na to wskazywała szerokość geograficzna, tak prądy Oceanu Spokojnego stabilizują temperaturę na wybrzeżu. Dzięki temu jest tutaj w okolicach 20 stopni, przez cały rok. Woda jest na tyle chłodna, że świetnie czują się tutaj lwy morskie. Chłód powoduje też regularne pojawianie się mgieł nad wybrzeżem.

Wobec tego fragmentu trasy nie miałem żadnych oczekiwań ani szczególnej wiedzy. Zostałem pozytywnie zaskoczony.

Postój w Vallenarze

Rano zajechałem do Vallenaru. To większy ośrodek na trasie autostrady oraz funkcjonującego odcinka kolei do portu w Huasco. Właśnie do tego miejsca zmierzam, ale niepewny co do jego rangi, zapasy zrobiłem wcześniej. Zjadłem śniadanie i ruszyłem na dość nudny odcinek drogi do Huasco. To około 40 kilometrowa prosta, z lekkim spadkiem w stronę oceanu. Jedynie co urozmaica trasę to kilka podjazdów z doliny rzeki na wzgórza oraz wiatr w pysk.

Pusto, ale chyba nie jest tak przez cały rok

W końcu dotarłem do miasta nad oceanem. Okazało się nad wyraz przyjemne. Pewnie w sezonie to paskudny kurort, ale teraz jest puste i ciche. Jak się okazało na miejscu jest duży market, także wcale nie musiałem wszystkiego targać z Vallenaru. Tak jak w wielu miastach Ameryki Południowej, jest tu trochę bardziej ambitnego graffiti.

Dobre wrażenie o mieście spotęgował zjedzony obiad. Grubo krojona wołowina w sosie sojowym z warzywami, usmażona na „medium”. Tanie to nie było, ale porcja wystarczająco duża, by wstać ociężałym od stolika. W tym dokładnie stanie, z równie ciężkim rowerem, powoli ruszyłem na trasę wzdłuż wybrzeża.

Zaczynam drogę wzdłuż oceanu

Przyjemny asfalt przecina kilka letniskowych wiosek. Teraz prawie zupełnie pustych. Uroki jazdy poza sezonem. Za ostatnią wioską wjechałem na wydmę nad oceanem. Było tak przyjemnie i pięknie, że odechciało mi się jazdy. Usiadłem na piasku i gapiłem się w huczący ocean.

Zachód, chmury zatrzymują się na wzgórzach

Dzięki tej przerwie powstał jeden z wpisów na blogu. Zostałem też tutaj na noc.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.