Witamy w Peru

Peru – kolejny kraj na drodze, jakże inny, a jakże ciekawy. Po lekkim szoku za przekroczeniem granicy, dał się szybko polubić.

Jedyne przejście graniczne między Chile i Peru przekroczone

Przez przejście graniczne idzie gładko i szybko, kontrola bagażu jest iluzoryczna, nawet nie muszę niczego wrzucać na skaner, w przeciwieństwie do reszty podróżnych. Jedyne pytanie, to na ile dni chcę wjazd, wbicie pieczątki i witamy w Peru.

Pierwsza zmiana jest już na drodze z granicy, mijają mnie znacznie starsze i bardziej zdezelowane pojazdy. Nagle pojawia się też mnóstwo chińskich motocykli, praktycznie niespotykanych w Chile. Nie jest to jedyny powód, dla którego będzie trochę „azjatycko”.
Do Tacny mam około 30 kilometrów, tam zaklepałem sobie nocleg, by pozałatwiać trochę rzeczy. Przed miastem, położonym u stóp andyjskiej doliny, są zielone, rolnicze tereny, zasilane wodą z gór. Jedzie się trochę w górę, by dojechać do centrum. Ruch w samym mieście jest zdecydowanie azjatycki, a boczne, wąskie, jednokierunkowe uliczki nie ułatwiają jazdy z bagażem. Podjeżdżam tylko pod bank i zostawiam bagaż w hostelu. Co ciekawe, w banku BCP nie chcą ode mnie prowizji przy wypłacie z bankomatu. Za to maksymalnie do wyciągnięcia 700 soles na transakcję. Jak się później okaże, jest to zupełnie wystarczające. Przelicznik sol – złotówka na tamten moment był mniej więcej 1:1, co jest szalenie wygodne. Koniec z tysiącami chilijskich pesos.
Pieniądze idą wyraźnie wolniej, dwudaniowy lunch z deserem w ładnej knajpce to 20 soles. Wynik nie do osiągnięcia w Chile.

Postój w mieście jest w zasadzie z jednego prostego powodu, chcę sobie załatwić kartę SIM do internetu. Pierwszy wybór, idę do punktu sieci Movistar. Tutaj po chwili przerzucania mnie z okienkami, stwierdzają, że potrzebują kwit z noclegu, aby zarejestrować kartę na mnie. Wracam do miejscówki i wypytuję się recepcjonisty co i jak. Radzi mi, by nie chrzanić się z nimi, tylko pójść do punktu sieci Claro, tam nie będą robić problemu. W mieście jest sporo punktów z telefonami, ale tam nie rejestrują nowych kart prepaid. Główny punkt z pełną obsługą jest przy centralnym placu miasta. Tam idzie gładko, a nawet w końcu rozumiem co do mnie mówią. Hiszpański tutaj jest znacznie bliższy temu książkowemu.
Podczas czekania w kolejce miałem okazję zapoznać się z tutejszą architekturą. Budynki są tutaj budowane jako niski szkielet żelbetowy, odporny na trzęsienia ziemi. Są oznaczone strefy „bezpieczne”, gdzie można się skryć, awaryjne oświetlenie w korytarzach itd. Nie wiem na ile to jest na serio, nie dane mi było sprawdzić. Za to z zewnątrz tynków często nie ma, ogrzewania też, a dach zbyt szczelny nie jest. Wygląda to podobnie zarówno na wybrzeżu, jak i wysoko w Andach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.