W poszukiwaniu drogi do centrum Ałtaju.

Następnego dnia powoli zjechałem w dół, do bardzo płaskiej przestrzeni na północ od jeziora Aczit. Jazda jest raczej powolna, bo masa tutaj drobnych kamieni nanoszonych przez rzeki okresowe. Zaludnienie jest tutaj praktycznie zerowe, o tej porze roku.

Pierwszą niespodzianką była rzeka do przebycia. Nie była zbyt głęboka i rwąca, ledwie do pasa. Przeszedłem najpierw z torbą na kierownicę na drugi brzeg, a potem przeciągnąłem po wodzie rower wraz z bagażem. Korzystając z względnej czystości i braku osad w pobliżu, odfiltrowałem sobie zapas wody, odganiając pojedyncze komary.
Na mapie były widoczne jeszcze dwie inne rzeki. Jeśli będą podobne, to problemu z przejazdem nie będzie. Nie były.
Skierowałem się w dalszą drogę, z odbiciem do osady Buhmurun. Jest położona wokół bardzo charakterystycznych skalnych formacji, które ciężko przegapić.

Widoczki z Bokhmoron

Pokręciłem się chwilę po wiosce, zlokalizowałem jakiś mały sklepik, w którym prawie nic nie było i pojechałem dalej, w stronę następnej rzeki. Zaraz po wyjeździe z miejscowości zaczęła się inwazja komarów. Szybko wygrzebałem siatkę na głowę i wsiadłem z powrotem na rower, ubijając co i rusz te komary, które przebijały się przez rękawiczki. Im bliżej rzeki, tym bardziej droga zamieniała się w mokradło. Jechać się nie dało, więc prowadziłem rower po osie w wodzie.

Droga przez mokradła.

Im bliżej głównego koryta, tym gorzej. Gdy podjąłem próbę przeprowadzenia roweru, nurt zaczął wyrywać mi go z rąk, musiałem ze sporym wysiłkiem cofnąć się z drogi. Zacząłem kluczyć dookoła i szukać dobrego miejsca na bród. Jak się potem okazało, lepszego miejsca od pierwszej próby nie było. Wystarczyłoby mieć około 15 metrów liny, by zrobić sobie wahadełko przy pomocy okolicznych krzaków i drzew. Ja liny, ani nikogo do pomocy nie miałem. Zostało sprawdzić ostatnią opcję, miejsce gdzie według mapy przechodzi główna droga.

To jest powód, dla którego droga nie jest uczęszczana. Trochę trudno przejechać przez wylaną rzekę, na której nie ma mostów.

Tutaj też jest marnie, może jest dość płytko, ale nurt jest zbyt silny. Ciężko jest ustać, a co dopiero przeciągnąć rower. Rozbijam się na noc na lekkim wzniesieniu nad rzeką, chcąc sprawdzić jak rzeka wygląda o poranku. Nadal muszę walczyć z chmarami komarów, których jest tutaj więcej niż kiedykolwiek widziałem. Rozstawianie namiotu na szybko, wrzucam do środka rzeczy, zamykam moskitierę, wybijam wszystko w środku i mogę chwilę odpocząć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.