Kotlina Dżungarska i Tienszan

I po

Rano jest zimno, ale po chmurach nie ma śladu. Pokazują się piękne szczyty przed nami. Ostatnia wysoka przełęcz do zaliczenia. Po drodze mijamy robotników montujących linię wysokiego napięcia. Dookoła jest pełno bocznych dróg, których nie będę miał okazji odwiedzić.
Na 3200 metrach znajduje się tunel. Jednak jest pewien problem. Stoi kolejka TIRów, bo tunel jest wąski, przez co jednokierunkowy. Czekamy dłuższą chwilę, zanim w ślimaczym tempie coś wyjedzie z drugiej strony. Ciężarówki ruszają, my za nimi. Startujemy, ale po chwili w tunelu wszystko staje. Nie zamierzam kisić się w spalinach. Macham do reszty, żeby ruszyła za mną. Jedziemy pomiędzy sznurem ciężarówek, a ścianą tunelu. Szybko przebijamy się na drugą stronę i w dół, zanim ktoś się do nas przypieprzy. Przez korek w tunelu, droga jest prawie pusta. Fajnie wyprzedzało się całe zestawy, jadąc po serpentynach.

Po drugiej stronie, za ciasnym wahadłowym tunelem, piękny zjazd

Na dole lądujemy w czymś, co przypomina park krajobrazowy. Wokół drogi nastawiano płotu, żeby turyści nie zadeptali doliny. Przy jego końcu jest centrum turystyczne i właściwy początek korka. Wyjeżdżamy, byle za sznur pojazdów z naprzeciwka. Krótka przegryzka i zbieramy się w drogę. Tutaj będziemy mieli szybką jazdę w dół, po zupełnie innym krajobrazie niż do tej pory.

Atrakcja pierwsza klasa

Początkowo w wąskim kanionie, potem szerzej, pośród różnokolorowych, wyerodowanych skał. W dolinach funkcjonuje wydobycie węgla, potrzebnego dla przemysłowego wschodu kraju.

Docieramy w pobliże wioski Kangcun. Proponuję spróbować, czy da się przejechać boczną drogą do Kucha. Jedziemy kawałek, ale w wiosce ktoś nam mówi, że drogi już nie ma, została zalana po skończeniu budowy zbiornika na rzece. Tutaj ściąga nas starsze małżeństwo. Niestety, nie mówią po chińsku, ale chcą nas ugościć. Trafiamy do ujgurskiej chaty. Tradycyjne budownictwo, to zabudowane podwórko z dużym, zacienionym tarasem, z którego prowadzą drzwi do innych pomieszczeń. Na środku obowiązkowo wielka leżanka. Na wstępie dostajemy zimnego arbuza z lodówki i inne frykasy. Zostajemy we dwójkę, a reszta jedzie do sklepu po coś na kolację. Aby się dogadać, dzwonią do kogoś przez telefon, kto robi za tłumacza ujgursko-chińskiego. Niestety, dostajemy nieciekawą informację. We wsi rządzi lokalny watażka, który bardzo nie lubi Chińczyków. Moi towarzysze nie mogą czuć się tutaj bezpiecznie. Pomimo szczerych chęci starszego małżeństwa, musimy się stąd ulotnić. Moi towarzysze chcą żulować za budynkami przy drodze. Przecież jest taki piękny teren dookoła, miejsce na namiot jest naprawdę wszędzie, trzeba tylko pomyśleć!

Nocleg za skałami

Szybko wyprowadzam ich pomiędzy skały. Tutaj możemy w spokoju spędzić noc. Nakupili jedzenia, chwaląc się lepioszkami wielkości koła od roweru, po 5 juanów sztuka. A ponoć Chińczycy chleba nie lubią.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.