Kotlina Dżungarska i Tienszan

Zostało już tylko około 50 kilometrów do Kucha. Mini przełęcz w górę i lądujemy w kolejnym widokowym odcinku. Za nim znajduje się punkt kontrolny, w którym o dziwo nikt się mnie nie czepiał, a kontrola moich towarzyszy zajęła więcej czasu. Ruszamy do miasta, które przykrywa smog i pył z pustyni.

Na tym zdjęciu dobrze widać, co dzieje się, gdy przestaje wiać. Smog nad Kucha

Teraz wiecie, po co Chińczykom maski? Dojeżdżamy do centrum, gdzie lokalizujemy serwisy telefonów. Czas wykombinować coś z moim zepsutym. Znajdujemy obiecujące miejsce, gdzie sprzedawca się angażuje i dzwoni tu i ówdzie. Może naprawić całość za 200 juanów, ale musi ściągnąć części z Urumczi, a ja muszę na nie poczekać do jutra. Ciśnie mnie termin wizy, więc rozglądam się za innym rozwiązaniem. Po krótkim rekonesansie, decyduję się na Xiaomi Redmi 3S. Warunek pierwszy, weź pan to przełącz na angielski. Polska karta działa, mogę kupować. Uboższy o 900 juanów, mam działający telefon. Działający w połowie, bo wszystkie hasła i dane, dalej mam na starym. Nie mam też VPNa, tak potrzebnego w Chinach.

Moi towarzysze, z którymi przejechałem przez Tienszan, robią sobie tutaj odpoczynek do jutra. Dalej jadą przez pustynię, do Hotan. Tutaj nasze drogi się rozchodzą, ja planuję trzymać się jak najbliżej gór, do Kaszgaru. Odlewają jeszcze trochę swojej benzyny, żebym nie musiał męczyć się z jej uzupełnianiem. Żegnamy się serdecznie, a ja zasuwam, żeby dobrze wykorzystać czas na wizie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.