Urwana pętla po Ałtaju.

Urodzinowy poranek

W takich warunkach sen regeneruje mnie znakomicie. Lekki chłodek, zero hałasu, zero robactwa, duża wysokość. Rano przyszły pasące się konie, a te w normalnych warunkach unikają obcych. Biorąc pod uwagę, że to urodzinowy poranek, to wpasowałem się wręcz idealnie.

Bagno. Z premedytacją

Musiałem przejść kawałek na przełaj po bagnie, by znaleźć się na wyjeżdżonej ścieżce. Ludzie w jurtach mieli zabawny widok z rana. Jedyny kierunek jaki mi został, to wrócić do już odwiedzonej wioski Bujant.

Co to był za piękny zjazd!

Za to jaka to piękna droga w dół. Na rozpędzie ze zjazdu wjeżdża się na następny pagórek i tak kilka razy. Potem bardzo pokręcony fragment prosto do doliny. Jakimś dziwnym cudem bębenek nie przeskoczył wtedy ani razu, a ja mogłem cieszyć się z jazdy.

Znowu uciekam przed burzą, do innej doliny

Z Bujant musiałem się przemieścić do doliny rzeki Hargantyn. Znowu muszę wjechać na tą samą wysokość, co o poranku. Burza za plecami nieco pogania, ale finalnie kropla na mnie nie spada. Sama dolina jest dość licznie zamieszkana i ciężko o nieco odludnej przestrzeni. Także w trakcie przygotowywania kolacji, mam obserwatorów w postaci starszego pana i małego chłopca. Z zaciekawieniem oglądają wkrajanie kiełbasy do gotującej się kaszy. Swoją drogą, bardzo dobra kiełbasa wołowa (halal), o nazwie, a jakże, Ałtaj!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.